Forum www.dharmaisland.fora.pl Strona Główna
 
 FAQFAQ   FAQSzukaj   FAQUżytkownicy   FAQGrupy  GalerieGalerie   FAQRejestracja   FAQProfil   FAQZaloguj 
FAQZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   
Retrospekcja Marcusa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dharmaisland.fora.pl Strona Główna -> Retrospekcje
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 16:11, 03 Maj 2008    Temat postu: Retrospekcja Marcusa

Rok przed katastrofą
Był wczesny ranek, Marcus wszedł do domu na Kubie…przez balkon…
Rzucił sweter na łóżko z baldachimem…nagle otworzyły się drzwi, do pokoju wszedł jego ojciec. Było widać, że jest wściekły…
- Marcus, gdzieś Ty był? – krzyknął podchodząc do syna.
- Nigdzie ojcze – skłamał patrząc wprost w oczy ojca.
Już dawno udoskonalił tą sztukę…od najmłodszych lat kłamał swojego ojca aby gdziekolwiek wyjść bez jego zgody. Tak samo było tym razem.
- Łżesz jak pies – krzyknął ojciec policzkując go. - Nie wiem dlaczego Bóg pokarał mnie takim synem. -wykrzyknął mu prosto w twarz
Przeszedł przez pokój szybkim krokiem.
- Pakuj się. – rzekł siląc się na spokój. – Za godzinę masz samolot do Sydney. – powiedziawszy to zamknął drzwi z hukiem.

Godzinę później na lotnisku.
- Gdzie mnie wysyłasz ojcze? – zapytał Marcus stojąc na lotnisku.
- Do Sydney na uczelnie…tak jak poprosiła matka – powiedział ojciec podchodząc do mężczyzny ubranego w czarny garnitur. – Pilnuj go John
Marcus patrzał jak ojciec odchodzi, dłonią dotknął spuchniętego policzka...
- Książę
Marcus westchnął patrząc na Johna
Lepszy on niż ojciec –pomyślał wchodząc na pokład prywatnego samolotu


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ToRcIk dnia Wto 19:28, 19 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:15, 03 Maj 2008    Temat postu:

Pół roku później – uczelnia w Sydney
Marcus wyszedł z klasy otoczony grupką wielbicieli…
- Dałeś czadu Czarny – krzyknął jakiś chłopak klepiąc go po plecach
- Trzymaj tak dalej
- Ale mu pokazałeś
Było słychać podekscytowane głosy z tłumu…
- Marcus Black – krzyknął profesor przedzierając się przez tłum.
- Tak profesorze?
- Dyrektor Cię oczekuje.
- Spadaj z tond staruszku!! – krzyknął ktoś z tłumu.
- Zamknij się Matt!! – zawołał do niego Marcus i poszedł za profesorem.
Wszedł do gabinetu dyrektora.
- Witaj Marcusie.
- Dzień dobry dyrektorze – odpowiedział z uśmiechem.
- Już ósmy raz w tygodniu się spotykamy – rzekł dyrektor. – Ale tym razem przesadziłeś Marcusie…nawet Twoje pochodzenie Ci nie pomoże.
Chłopak roześmiał się.
- Dziękuje, że mi Pan o tym powiedział – rzekł podchodząc do drzwi i otwierając je. – Niech Pan wybaczy ale nie mam ochoty z Panem rozmawiać – dodał zamykając z hukiem drzwi.

W pokoju
Marcus wszedł do pokoju…w środku było pełno ludzi, jak zawsze…
Jego wielbiciele… - chłopak skrzywił się na widok prawie nagich dziewcząt.
Podszedł do chłopaka leżącego na łóżku.
- Obiecałeś, że nie będziesz brał – krzyknął odbierając chłopakowi biały proszek i wrzucając go do ognia.
- Stary co robisz?! – krzyknął Matt wstając, lecz nie zrobił nawet kilka kroków, gdyż upadł z hukiem na ziemie.
- Wynoście się wszyscy – zawołał Marcus wyganiając tłum z pokoju i zamykając drzwi.
Pomógł Mattowi wstać i położył na łóżku.
- Oszalałeś?! Chcesz mieć kłopoty?! – powiedział ze złością. – Ile razy mam Cię jeszcze ratować przez dyrektorem?!
Matt roześmiał się i wstał, chwiejnym korkiem podszedł do Marcusa.
- Po to tylko jesteś mi potrzebny – powiedział śmiejąc się. – Książę – dodał z kpiną i wyszedł na korytarz.
Marcus wrzucił do ognia pozostałe na łóżku strzykawki…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:27, 03 Maj 2008    Temat postu:

Kilka dni później
- Hej Marcus – do pokoju weszła ładna blondynka i pocałowała Marcusa przyjacielsko w policzek w policzek. – Mam dla Ciebie dobra wiadomość.
- Jaką Lauro?
- Znalazłam kupca na Twój obraz – rzekła siadając koło niego. – Czym się martwisz?
Marcus spojrzał na dziewczynę.
- Matt – wyszeptał i spuścił głowę. Opowiedział jej wszystko.
- Nie przejmuj się nim…na pewno nie mówił tego na poważnie – rzekła pocieszając go. – Znasz go przecież.
- Tak znam…ale Ty lepiej - odparł i wstał. – Gdzie mamy dostarczyć obraz? – zapytał aby zmienić temat.
- Za chwilę przyjedzie po niego pewien człowiek.
- Dobrze…i dziękuje – rzekł do dziewczy.

Kilka godzin później
- Proszę oto obraz, który chce Pan zakupić – rzekł Marcus.
- Cudowny – wyszeptał mężczyzna i położył na stole gotówkę.
- Dziękuje – powiedział Marcus biorąc pieniądze.
Mężczyzna skinął głową i wyszedł z pokoju zabierając obraz.
Chłopak usiadł na fotelu.
Gdyby ojciec się dowiedział, że sprzedaje swoje obrazy…to chyba by mnie zabił – pomyślał.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ToRcIk dnia Sob 12:37, 11 Paź 2008, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 16:47, 05 Maj 2008    Temat postu:

Kilka tygodni później
- Gratuluje wam zdania egzaminów – rzekł profesor.
Rozległy się radosne okrzyki i brawa. Uczniowie wybiegli z klasy, w tłumie szedł Marcus z Mattem.
- I znowu jesteś najlepszy – rzekł Matt klepiąc Marcusa po plecach.
Marcus skinął w podzięce głowa i skręcił za tłumem w stronę jadalni.
- Idź bezecnie – krzyknął Matt i odbiegł.
Chłopak skierował się w stronę jadalni i usiadł przy pustym stoliku, który się szybko zapełnił…
- Marcus!! – do stolika podbiegła jakaś dziewczyna. – Z Mattem coś się dzieje – wykrztusiła z siebie.
Marcus poderwał się z miejsca i wybiegł na korytarz…na ziemi koło toalety leżał nieprzytomny Matt. Był blady na twarzy i miał świeże ślady po strzykawce na ręku.
- Matt…obudź się!! – krzyknął Marcus klepiąc go po policzku. – Niech ktoś zadzwoni po pogotowie – zawołał do gapiów lecz żaden z nich się nie ruszył.
Chłopak dotknął nadgarstka Matta ale nie wyczuł pulsu.
- Nie rób mi tego!! Słyszysz!! – krzyczał a po jego twarzy płynęły łzy.
Matt wyzionął ducha…
Pogotowie przyjechało kilka minut po jego śmierci. Marcusa odciągnięto siła od ciała przyjaciela, nawet nie próbował się wyrywać, nie powiedział ani słowa…
Zaprowadzono go do pokoju i tam zostawiono na swoja łaskę…

Dzień później
- Czy widział z was ktoś Laurę? – zapytał Marcus podchodząc do grupki uczniów.
- Ostatnio była w swoim pokoju – odpowiedziała jedna z dziewczyn uśmiechając się zalotnie do Marcusa.
- Dzięki. – rzekł i rzucił się biegiem w stronę pokoju Laury.
Drzwi były otwarte. Marcus wszedł do środka…
Po całym pokoju były porozrzucane zdjęcia Matta, drzwi od łazienki były otwarte…
- Laura!! – krzyknął wbiegając do łazienki.
Dziewczyna leżała nieprzytomna w wannie pełnej wody. Miała podcięte żyły…na ziemi leżała żyletka…
- Laura nie!! – Marcus podbiegł do dziewczyny i wyciągnął ją z wanny i przeniósł do pokoju na łóżko.
Błagam...musisz żyć… - pomyślał wyczuwając lekki puls.
Wyciągnął telefon i wybrał numer pogotowia.
- Proszę przyjechać do Uniwersytetu im. Leonarda Da Vinci – powiedział roztrzęsionym głosem. – Szybko…
Odłożył telefon i próbował zatamować krwawienie aż do przyjazdu karetki…
Po kilku minutach przyjechało pogotowie i zabrało Laurę zostawiając Marcusa w jej pokoju z zakrwawionymi rękoma.


Po tych tragicznych wydarzenia Marcus stał się innym człowiekiem. Zamknął się w sobie i nie chciał z nikim rozmawiać.
Tak naprawdę czuł się wszystkiemu winny,("Przecież mogłem temu zaradzić" - jak mówił) przekonało go do tego następne tragiczne wydarzenie. Było nim samobójstwo Laury, kilka dni po powrocie ze szpitala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 10:48, 06 Maj 2008    Temat postu:

Kilka dni później
Był to upalny wiosenny ranek…korytarze były opustoszałe…wszyscy uczniowie spędzali wolny czas w parkach lub knajpach.
Marcus siedział na fontannie i pisał wiersz…osoba, który by go przeczytała odniosłaby wrażenie, że człowiek, który to napisał chcę popełnić samobójstwo.
- Black wszystko w porządku? – zapytał profesor podchodząc do niego i siadając.
- Tak panie profesorze. – odpowiedział chłopak i zamknął zeszyt. – Profesor wybacz – Marcus wstał i odszedł w stronę opustoszałego uniwersytetu.
Szedł korytarzem…nagle cisze przerwał krzyk dochodzący z dachu…
Chłopak rzucił się biegiem…biegną po schodach przeskakując po parę stopni…
Wszedł po drabinie i znalazł się na dachu budynku…
Na krawędzi dachu niebezpiecznie balansowała Laura trzymając w ręku broń, trochę dalej stała jakaś dziewczyna i błagała ja aby zeszła.
Marcus podbiegł do dziewczyny.
- Zejdź na dół i wezwij pomoc – powiedział spokojnie patrząc na Laurę.
Dziewczyna pospiesznie zeszła po drabinie…
- Laura odłóż broń i zejdź…proszę. – powiedział chłopak podchodząc bliżej.
Laura była trupio blada na twarzy, usta miała mocno zaciśnięte. Skinęła głowa i zeszła na dół.
- Teraz odłóż pistolet – rzekł. –Tylko spokojnie.
- Odsuń się!! – krzyknęła mierząc w niego.
Podniosła pistolet i wymierzyła sobie w głowę.
- Żegnaj Marcus… - wyszeptała i nacisnęła spust. Rozległ się huk…bezwładne ciało upadło na ziemie.
Chłopak podbiegł do martwej dziewczyny…wszędzie było pełno krwi…

Obraz śmierci Matta i Laury na zawsze pozostał w pamięci Marcusa…
Po tych wydarzenia chłopak zszedł na zła drogę…zaczął nie pojawiać się na Uniwersytecie, pić… - chciał w alkoholu zatopić stratę bliskich mu ludzi…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 19:27, 08 Maj 2008    Temat postu:

Tydzień później
Była noc, Marcus wszedł do pokoju zataczając się. W ręku trzymał prawie pustą butelkę drogiego wina…
Zatoczył się i upadł na łóżko tracąc równowagę, butelka potoczyła się po podłodze pod nogi profesora, który wszedł niepostrzeżenie do pokoju.
- Witaj Marcus. – powiedział zamykając drzwi i podnosząc butelkę.
- Dobry wieczór – odparł bełkotliwie chłopak. – Co profesora sprowadza?
Mężczyzna podszedł do stolika i położył na nim butelkę wina…spojrzał przez okno…
- Chcę Ci pomóc – rzekł cicho.
Marcus roześmiał się czkając.
- Mi się już nie da pomóc, profesorze.
Zapadła cisza…było słychać cykanie świerszczy…
- Piciem nie przywrócisz życia Mattowi i Laurze – profesor podszedł do drzwi i otworzył je. – Przemyśl to Marcus…
Drzwi zamknęły się cicho…chłopak siedział tępo wpatrując się w ścianę…wstał ciężko i zataczając się podszedł do stołu i niezdarnym gestem zepchnął ją do kosza…

Następny dzień
Marcus zapukał cicho do drzwi gabinetu…
- Cieszę się, że przyszedłeś… - powiedział z profesor wpuszczając chłopaka do gabinetu.
- Chciałem…chciałem…profesora przeprosić – wykrztusił Marcus.
- Nie wracajmy do wczorajszego dnia – rzekł mężczyzna wstając. – Od dzisiaj zaczynasz nowe życie…a ja Ci w tym pomogę…

Dzięki pomocy profesora Marcus stanął znowu na nogi.
Prawie wszystko wróciło do normy…(chłopak znowu był otoczony tłumem wielbicieli)…lecz jak mówił profesor.
– Nikt nie zastąpi Matta i Laury, ale musisz się pogodzić z ich śmiercią i żyć dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 13:22, 10 Maj 2008    Temat postu:

Tydzień później
- Hej Marcus – krzyknął jakiś chłopak odchodząc od grupki znajomych. –Wybierzesz się z nami na miasto? – zapytał.
- Jasne – odparł bez zastanowienia Marcus idąc za chłopakiem.
Doszli do czerwonego auta zaparkowanego koło Uniwersytetu.
- Wsiadaj – rzekł Bob (tak nazywał się chłopak) wsiadając do auta.
Marcus wszedł do środka, usiadł koło kierowcy…w tyle siedziały trzy dziewczyny…
Zaczęły zalotnie patrzeć na Marcusa, lecz on nie zwracał na to uwagi.
Bob przekręcił kluczyk i ruszyli z piskiem…

Jechali już przed dłuższy czas, Marcus zawzięcie wpatrywał się w okno patrząc na przejeżdżające samochody.
Zainteresował go szczególnie jeden, w którym jechały kobieta i jak przypuszczał jej córka. Rozmawiały o czymś wyraźnie wzburzone…
Nagle za zakrętu wyjechała ciężarówka i uderzyła w ich auto…Marcus widział to wszystko jak w zwolnionym tempie. Spojrzał w tył na zmasakrowane doszczętnie auto.
- Zatrzymaj się!! – krzyknął do Boba
Bob zatrzymał bez pytania samochód.
- Stary o co chodzi? – zapytał ze złością.
Marcus wyszedł z auta i podbiegł do miejsca wypadku…
Kobieta była nie przytomna, a dziewczyna lekko krwawiła w okolicach czoła. Krzyczała o pomoc.
Chłopak podbiegł do niej.
- Pomóż nam – wyszeptała.
- Jak się nazywasz? – zapytał wyciągając z kieszeni komórkę.
- Claire
- Nie martw się Claire, zaraz przyjedzie pomoc – rzekł spokojnie i wykręcił numer pogotowia.

Marcus patrzał jak karetka na sygnale zabiera kobietę i dziewczynę.
Wrócił do Boba, który patrzał na niego oniemiały.
- Jedźcie sami…wrócę autobusem – rzekł i ruszył na najbliższy przystanek nie czekając na odpowiedź..

Dzień później
- John – rzekł Marcus wchodząc do pokoju ochroniarza. – Mógłbyś się dowiedzieć jak czują się ta dziewczyna i jej matka? – zapytał.
- Tak Książe – odparł ochroniarz.
- Dziękuje Johnie…jak będziesz coś wiedział to powiadom mnie – powiedział wychodząc pospiesznie z pomieszczenia.

Do pokoju Marcusa wszedł bez pukania John.
- Niech Książe mi wybaczy, że tak przychodzę bez zapowiedzi… - rzekł szybko.
- Nic się nie stało John – powiedział zniecierpliwiony Marcus. – Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak Książe
Marcus odwrócił się na stołku i spojrzał na ochroniarza.
- Iii…
- Dziewczyna czuje się dobrze ale stan jej matki jest bardzo ciężki
- Dziękuje John…zostaw mnie samego. – rzekł chłopak patrząc przez okno.
- Do usług Książe – drzwi zamknęły się prawie niedosłyszalnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ToRcIk




Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 7267
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:00, 02 Sie 2008    Temat postu:

Kilka tygodni później
Drzwi do pokoju otwarły się gwałtownie, do pomieszczenia wszedł mężczyzna.
- Witaj ojcze – przywitał go Marcus wstając.
- Witaj synu – mężczyzna rozejrzał się po pokoju, jego wzrok zatrzymał się na jednym z obrazów chłopaka. Wziął go do reki i roztargał. – Mówiłem żebyś się tym nie zajmował!! – krzyknął patrząc na syna.
- Więc poco wysłałeś mnie do tej szkoły?! – odparł Marcus patrząc z nienawiścią na ojca.
- Tego pragnęła Twoja matka, uszanowałem to i dlatego tutaj jesteś.
Chłopak roześmiał się w twarz ojcu.
- Jesteś śmieszny…
Król podniósł dłoń i zamachnął się na syna lecz on uniknął ciosu i odepchnął go.
- Śmiesz podnosić rękę na ojca?! – wrzasnął i uderzył syna pięścią w twarz, ten upadł na ziemi uderzając głową w ostry kant stołu. Z jego policzka płynęła strużka krwi.

Marcus obudził się… - znajdował się w swoim pokoju, ojca nie było…na stole leżała koperta z królewskim herbem. Chłopak skrzywił się i dotknął policzka, wyczuł pod palcami plaster…
Wstał i podszedł do lustra… - prawa strona jego twarzy była opuchnięta. Marcus zachwiał się niebezpiecznie i wpadł w kogoś ramiona.
- Jak się czujesz, Książę? – zapytał go John prowadząc z powrotem do łóżka.
- Dobrze… - odparł chłopak i spojrzał na ochroniarza, odkąd przebywał w Australii mężczyzna zmienił się. – Mógłbyś podać mi list?
- Oczywiście Książę – John położył list na łóżku i wyszedł z pokoju zamykając bezgłośnie drzwi
Marcus usiadł i rozerwał kopertę, przebiegł oczyma po kartce, na jego twarzy pojawił się upór i zaskoczenie – jego ojciec zdecydował, że jutro zabierze go z powrotem na Kubę, lecz nie to było teraz najważniejsze...ojciec pragnął jeszcze czegoś innego...
Chłopakowi do głowy wpadł szalony pomysł…miał mało czasu. Zerwał się z łóżka i otworzył potężną szafę, wyjął z niej walizkę, zaczął wrzucać do niego wszystkie swoje rzeczy.
Potem napisał krótki list i położył na nim swój sygnet jako podpis. Z szyi ściągnął medalion i wrzucił do go walizki.
Otworzył balkon i zrzucił z niego bagaż, potem sam zszedł na dół zeskakując z paru metrów.
Rzucił się biegiem w stronę lotniska zakładając kaptur i okulary przeciwsłoneczne aby go nie rozpoznano.
Wbiegł na lotnisko potrącając w drzwiach dziewczynę, lecz nie zwrócił na to uwagi. Podbiegł do kasy lekko dysząc.
- Kiedy odlatuje lot do Ameryki? – zapytał wyjmując paszport i pieniądze.
- Za kilka 2 godziny odlatuje samolot Oceanic 815 do Los Angeles – powiedziała ekspedientka.
- Poproszę – zapłacił pospiesznie za bilet i oddał bagaż. Wszedł do poczekalni i zaszył się w kącie zasłaniając twarz gazetą…
Kiedy odezwał się głos proszący o podejście do bramki wstał gwałtownie i przeciskając się przez tłum ludzi doszedł do wskazanego miejsca, wciąż rozglądał się wokół siebie.
Gdy wszedł do samolotu jego wzrok przykuła kobita siedząca w pierwszym rzędzie, wydawało mu się, że przez chwilę zauważył błysk kajdanek…lecz popychany przez pasażerów ruszył dalej szukając miejsca.
Usiadł na fotelu ściskając w dłoni bilet, gdy miejsce koło niego zajął jaki dość grubszy mężczyzna, Marcus udawał, że słucha muzyki ale naprawdę wyglądał przez okno i powtarzał w myślach jedno słowo: Proszę, proszę…
Samolot ruszył…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ToRcIk dnia Wto 19:38, 19 Sie 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.dharmaisland.fora.pl Strona Główna -> Retrospekcje Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Style edur created by spleen & Programy.
Regulamin